Kiedy byłam w domu sama z dziećmi, idąc do ich pokoju, spotkałam wybiegającego z pokoju pięcioletniego syna Arona, który trzymał w swoim ręku słuchawki do telefonu. Nasunęło mi się pytanie: „Gdzie idziesz z tymi słuchawkami?“. Nie wiem dlaczego, ale nie wypowiedziałam tego pytania. Po chwili, będąc w pokoiku na górze u dzieci, usłyszałam z dołu przeraźliwy krzyk i płacz. Kiedy wstałam, żeby zobaczyć co się dzieje, Aronek biegł w moją stronę. Zapytałam go, co się stało, a on odpowiedział, że prąd go kopnął. Od razu pomyślałam, że musiał włożyć końcówkę od słuchawek do gniazdka z prądem i tak się też stało. Kiedy zapytałam go o to, powiedział: „To było straszne mamo. Nie było ognia, ale dookoła siebie widziałem błyskawicę“.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to zdarzenie mogło skończyć się tragedią.
Jestem wdzięczna Bogu za Jego dobroć i łaskę, że zachował naszego syna i nie stało mu się nic złego. Chwała Panu.
Sylwia Heller