Chciałabym opowiedzieć świadectwo na chwałę naszego Pana. Prawie trzy lata temu dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniąt. Ciąża była trudna. Od 6. miesiąca było cały czas ryzyko przedwczesnego porodu. Dzięki Bogu chłopcy rozwijali się bez żadnych problemów. W 36. tygodniu trafiłam do szpitala i miałam tam spędzić jeszcze tydzień, a następnie na 37. tydzień planowane było cesarskie cięcie. Dzieci były cały czas monitorowane. Badanie KTG nie wykazywało żadnych nieprawidłowości. Jednak same położne nie były pewne, czy słychać bicie serca obojga dzieci, czy tylko jednego. Kolejnego dnia pobytu w szpitalu, podczas badania, ordynator podjął decyzję o natychmiastowej cesarce. Mówił, że jest ogromne ryzyko, że zacznę rodzić naturalnie, a to zagrażałoby życiu dzieci. W ciągu pół godziny cesarka została wykonana. Pierwszy urodził się Wiktor, zapłakał, a później już go nie słyszałam. Następnie urodził się Dawid i również zapłakał. Lekarz zaczął mnie zszywać i w tym czasie podeszła położna, informując mnie, że na chwilę stracili pierwszego chłopca, ale że już jest dobrze, jednak jego płuca są nie do końca rozwinięte i muszą go natychmiast zabrać na oddział neonatologii. Jednak przez kolejne dni z chłopcami było wszystko w porządku. Obaj ładnie przybierali i po tygodniu mogliśmy wyjść do domu. Wiedziałam, że Wiktorek dostał tylko 3 punkty w skali Apgar (na możliwych 10). Jednak w tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, co mu się stało. Nikt mi nie wytłumaczył, a ja sama przez kilka miesięcy zmagałam się z nową sytuacją w domu. Po jakimś czasie zagłębiłam się w dokumentację medyczną. Zostało tam zapisane, że Wiktorek miał ciężką zamartwicę urodzeniową. Kiedy się urodził, był owinięty pępowiną. Jednak przez to, że KTG nie było wyraźne, położne nie miały pojęcia, co się dzieje. Przez to Wiktorek był niedotleniony, miał wiotkie mięśnie i nie reagował prawidłowo. Tylko dzięki Bogu powrócił do nas, wróciło również napięcie mięśni i zaczął prawidłowo funkcjonować. Kilka miesięcy po porodzie zaczęłam czytać, jakie są skutki tej zamartwicy: śmierć, niedorozwój ruchowy, umysłowy, zaburzenia rozwojowe i wiele innych… Ale dzięki naszemu WIELKIEMU, WSPANIAŁEMU BOGU, Wiktor jest okazem zdrowia. Nie ma żadnych zaburzeń, jest mądrym, zdrowym chłopczykiem. Dziękuję Bogu, że był, jest i będzie zawsze z nami. Czuwał wtedy na sali operacyjnej, jest z nami na co dzień i będzie na wieczność. Niech Was Bóg błogosławi, każdego kto będzie to czytał. CHWAŁA BOGU.
Wiola Chwiędacz