Końcem listopada 2021 roku byłem w Malawi, małym afrykańskim kraju. Bracia z Blantyre przygotowali weekendowe zgromadzenia pod namiotem, na wolnym powietrzu, z powodu bardzo dużej ilości zapowiedzianych uczestników z Malawi i Mozambiku. Kiedy przybyłem do Malawi pogoda była dość niezwykła jak na Afrykę. Przez trzy pierwsze dni było bardzo zimno, a słońca prawie w ogóle widziałem.
Prognoza pogody na weekend była beznadziejna. W mediach pojawiły się ostrzeżenia, by nie wychodzić z domów, ponieważ mają pojawić się bardzo mocne burze i porywiste wiatry. Dodatkowo w dniu rozpoczęcia serii zgromadzeń został wyłączony prąd, który był niezbędny do nagłośnienia. Braki prądu w tym kraju są najczęściej kilkugodzinne. Oczywiście wszyscy, którzy wspieraliśmy te zgromadzenia, modliliśmy się. Prosiłem też nasz lokalny zbór, by się modlił. Sytuacja była bardzo poważna, bo na dużym placu pojawiło się ponad 2000 osób i trudno sobie wyobrazić, co stałoby się z tymi ludźmi, gdyby spełniły się wszystkie te zapowiedzi. W piątek rano przyszedł tak mocny wiatr, że przewrócił kilka dużych namiotów.
Jednak przed rozpoczęciem pierwszego nabożeństwa wiatr ustał, przestało padać i wrócił prąd. W czasie kolejnych siedmiu nabożeństw zamiast deszczu i wiatru przyszła wspaniała atmosfera obecności Pana i wielkiej radości zgromadzonych wierzących. Zgromadzenia te na długo pozostaną w naszej pamięci. Chwała niech będzie dla Pana Jezusa Chrystusa, że jest Ten sam wczoraj, dziś i na wieki (Hebr. 13:8).
Jacek Wałach