Kategorie
Świadectwa-społeczność

Mój najlepszy Lekarz

Pragnę oddać Panu chwałę i podziękować za Boże uzdrowienie. W maju 2018 roku na USG wykryto u mnie w brzuchu przestrzenie płynowe. Lekarze nie wiedzieli skąd się wzięły i co z tym dalej robić. Byłam odsyłana od lekarza do lekarza. Widząc bezradność lekarzy oddałam całą tę sprawę w ręce Boże, ponieważ On jest moim najlepszym Lekarzem. Około pół roku później musiałam powtórzyć badania USG. Kiedy je wykonano, okazało się, że przestrzeni płynowych już tam nie ma i wszystko jest w porządku. Dziękuję Bogu, że trzyma mnie w swoim ręku i nigdy się nie spóźnia.

Beata Drózd

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Uzdrowienie z niedoczynności tarczycy

Chciałam złożyć świadectwo, jak Bóg uzdrowił mnie z tej choroby. W 2014 r zaczęłam chorować na niedoczynność tarczycy, ale Bóg się troszczy o wszystko, chociaż lekarze mówili, że będę musiała brać hormony do końca życia, żeby normalnie funkcjonować, ale Bóg jest ponad tym wszystkim i do Niego należy ostatnie Słowo. Ta walka nie była łatwa, ale mogę teraz powiedzieć, że warto było powalczyć. Ścieżki były kręte, ale cel jeden, aby zwyciężyć. Dziękuję Bogu za Jego łaskę, bo jestem zdrową i silną mamą trójki dzieci. Choroba ta chciała opanować moje życie i wyniszczyć mój organizm. Miałam problemy z sercem, koncentracją oraz wiele innych dolegliwości. Mieszkałam wtedy w Niemczech i właśnie tam się leczyłam. W pierwszej ciąży miałam takie dawki hormonów, że przytyłam ponad 30kg. Miałam zatrucie ciążowe i pokrzywkę prawie zaraz przed porodem. Już wtedy Bóg się troszczył, chociaż wcale Go nie znałam, ale dzięki Niemu urodziłam naturalnie po 14,5 godz. zdrowego i silnego chłopca – dar od Boga! W czasie drugiej ciąży byłam już w Polsce, było to w roku 2017. Zaczęłam wtedy czytać Biblię i gdy dotarło do mnie Słowo, że Bóg jest naszym najlepszym Lekarzem, to wtedy odrzuciłam te hormony. Przyszły do mnie myśli, że nie mam ich brać, że mam zaufać Bogu i zostawiłam to z dnia na dzień. Wtedy przyszła walka i symptomy powróciły, ale urodziłam naturalnie dzięki Panu silną i zdrową dziewczynkę. Symptomy wracały i odchodziły, a gdy zaszłam w ciążę po raz trzeci, symptomy powróciły z podwójną siłą. Uwierzyliśmy już z rodziną w Poselstwo brata Branhama, poznaliśmy prawdę i uwierzyłam, że Jezus Chrystus jest wczoraj i DZIŚ, ten sam i na wieki (List do Hebrajczyków 13, 8). Przyszła próba mojej wiary, bo wyniki miałam  gorsze niż wcześniej. Byłam wtedy w szpitalu, bo groziło mi poronienie, ale wyszłam na drugi dzień na własne żądanie, bo wiedziałam, co Pan mi obiecał i moja wiara wzrastała. Urodziłam naturalnie, dzięki Panu, silną zdrową dziewczynkę. Alleluja!!! Czuję się wspaniale. Żadne dolegliwości związane z tą chorobą już nie powróciły. Jestem w pełni uzdrowiona, a to wszystko zawdzięczam Panu Jezusowi Chrystusowi!

Angelika Pawlak

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Uwolnienie z uzależnienia od gier komputerowych

Pierwszy tablet dostałem od dziadka w wieku 5 lat i wtedy zacząłem grać w gry komputerowe. Na początku były to różne gry bezpłatne, nie wiedziałem, że są to tzw. podróbki. Wszyscy moi koledzy w zerówce grali w gry i dużo o tym mówili. Ja również chciałem być w centrum zainteresowania i przez to zdobywać kolegów.  W domu, pod pretekstem, że oglądam bajki, zacząłem podglądać youtuberów, aby zdobyć więcej informacji, którymi mogłem dzielić się z rówieśnikami.

Poprosiłem mamę o zakup oryginalnej wersji pewnej gry. Po niedługim czasie  moje marzenie się spełniło i na siódme urodziny dostałem nowy  tablet z możliwością grania i oryginalną wersję tej gry. 

Granie stało się moją obsesją i nie miałem ochoty robić nic innego. Idąc do pierwszej klasy, poznałem dużo kolegów, którzy też grali. Chłopcy zapoznali mnie z innymi grami. Zbierałem gazetki, książeczki, plakaty związane z moim zainteresowaniem i na bieżąco oglądałem filmiki youtuberów. Nawet ściany w moim pokoju były obklejone plakatami przedstawiającymi wizerunki współczesnych graczy, którzy w ten sposób zarabiają na życie. Ja też chciałem zostać sławnym youtuberem.

Pod koniec drugiej klasy, a konkretnie w niedzielę dnia 17 maja 2020r. moja mama ochrzciła się. Podczas naszej podróży z chrztu do domu, postanowiłem skończyć z grami. Tego samego dnia zerwałem ze ścian wszystkie plakaty i zniszczyłem fotografie z autografami moich dotychczasowych idolów.

Następnego dnia usunąłem wszystkie gry z tabletu i rozpaliłem duże ognisko z tych właśnie gazet, fotografii i plakatów.

Po powrocie do szkoły zacząłem tracić kolegów. Nawet wychowawczyni  klasy nie wierzyła, że już nie gram. Chłopcy wykluczali mnie z zabaw i do tej pory nie rozumieją mojej odpowiedzi, że Pan Jezus mnie zbawił. 

Kilka tygodni temu, podczas rozmowy mojej mamy z ciocią Edytą i Olą, przypadkiem dowiedziałem się, że mama modliła się i powierzyła mnie Panu w dniu jej chrztu.     

Teraz już wiem, że siła, która pomogła mi skończyć z graniem to Nasz Pan Jezus Chrystus, któremu zostałem powierzony.

20 stycznia skończę 10 lat i bardzo żałuję każdej minuty spędzonej przed tabletem. W szkole nie mam  już przyjaciół, ale nie jest mi z tego powodu smutno. Jestem szczęśliwy, że Pan odmienił moje życie i z niecierpliwością czekam na każdy wyjazd do zboru.

Gal Snopek-Engel

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Uzdrowienie z nowotworu kości

Chciałam złożyć świadectwo na chwałę Pana i podziękować Braciom i Siostrom za modlitwy. W 2015 r. wykryto u mnie nowotwór kości – szpiczak mnogi. Lekarze powiedzieli, że jest to choroba nieuleczalna. Dawali mi maksimum 4 lata życia. Byłam w bardzo poważnym stanie. Moje nerki nie funkcjonowały i poruszałam się tylko na wózku. Prócz raka stwierdzono u mnie też wiele innych schorzeń. Leżąc w szpitalu, zobaczyłam we śnie piękne białe drzwi, a na ich złotej klamce wisiała karteczka z napisem: Jacek Wałach. Zadzwoniłam więc zaraz do brata Jacka i po niedługim czasie przyjechał do mnie do szpitala z bratem Joelem. Przywieźli mi chusteczkę, nad którą bracia wcześniej się modlili. Uchwyciłam się wiarą Słowa. Mój stan zdrowia znacznie się poprawił. Wróciłam do domu i przez cały czas nosiłam przy sercu tę chusteczkę. Potem lekarze skierowali mnie na przeszczep komórek macierzystych, ale odmówiłam. Po pół roku lekarka, badając mnie, stwierdziła, że mój stan jest tak dobry, jak bym była po przeszczepie. Mimo, że nie brałam zalecanych mi leków, kolejne kontrole potwierdzały, że moje wyniki są bardzo dobre. Od tego czasu minęło 5 lat. Lekarze zakończyli leczenie, stwierdzając, że jestem zupełnie zdrowa. Jedna lekarka powiedziała, że miałam bardzo dużo szczęścia. A ja przez cały ten czas wierzyłam, że Pan ma wszystko pod kontrolą. Chwała Panu!

Chciałam jeszcze złożyć drugie, krótkie świadectwo: W sierpniu tego roku prosiłam Was o modlitwę w zborze, ponieważ szłam na operację związaną ze sprawami kobiecymi. Operacja się udała i już na drugi dzień wyszłam ze szpitala. Do dziś czuję się bardzo dobrze.

Tak bardzo dziękuję Panu za łaskę i że mnie przeprowadził przez każdą dolinę. Tylko On jest naszym Lekarzem, naszym Pocieszycielem i naszym Wszystkim.

Siostra Marzena Breda

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Bóg ochronił mojego syna

Kiedy byłam w domu sama z dziećmi, idąc do ich pokoju, spotkałam wybiegającego z pokoju pięcioletniego syna Arona, który trzymał w swoim ręku słuchawki do telefonu. Nasunęło mi się pytanie: „Gdzie idziesz z tymi słuchawkami?“. Nie wiem dlaczego, ale nie wypowiedziałam tego pytania. Po chwili, będąc w pokoiku na górze u dzieci, usłyszałam z dołu przeraźliwy krzyk i płacz. Kiedy wstałam, żeby zobaczyć co się dzieje, Aronek biegł w moją stronę. Zapytałam go, co się stało, a on odpowiedział, że prąd go kopnął. Od razu pomyślałam, że musiał włożyć końcówkę od słuchawek do gniazdka z prądem i tak się też stało. Kiedy zapytałam go o to, powiedział: „To było straszne mamo. Nie było ognia, ale dookoła siebie widziałem błyskawicę“.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to zdarzenie mogło skończyć się tragedią.

Jestem wdzięczna Bogu za Jego dobroć i łaskę, że zachował naszego syna i nie stało mu się nic złego. Chwała Panu.

Sylwia Heller

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Uciszenie burzy – świadectwo z misji

Końcem listopada 2021 roku byłem w Malawi, małym afrykańskim kraju. Bracia z Blantyre przygotowali weekendowe zgromadzenia pod namiotem, na wolnym powietrzu, z powodu bardzo dużej ilości zapowiedzianych uczestników z Malawi i Mozambiku. Kiedy przybyłem do Malawi pogoda była dość niezwykła jak na Afrykę. Przez trzy pierwsze dni było bardzo zimno, a słońca prawie w ogóle widziałem. 

Prognoza pogody na weekend była beznadziejna. W mediach pojawiły się ostrzeżenia, by nie wychodzić z domów, ponieważ mają pojawić się bardzo mocne burze i porywiste wiatry. Dodatkowo w dniu rozpoczęcia serii zgromadzeń został wyłączony prąd, który był niezbędny do nagłośnienia. Braki prądu w tym kraju są najczęściej kilkugodzinne. Oczywiście wszyscy, którzy wspieraliśmy te zgromadzenia, modliliśmy się. Prosiłem też nasz lokalny zbór, by się modlił. Sytuacja była bardzo poważna, bo na dużym placu pojawiło się ponad 2000 osób i trudno sobie wyobrazić, co stałoby się z tymi ludźmi, gdyby spełniły się wszystkie te zapowiedzi. W piątek rano przyszedł tak mocny wiatr, że przewrócił kilka dużych namiotów.

Jednak przed rozpoczęciem pierwszego nabożeństwa wiatr ustał, przestało padać i wrócił prąd. W czasie kolejnych siedmiu nabożeństw zamiast deszczu i wiatru przyszła wspaniała atmosfera obecności Pana i wielkiej radości zgromadzonych wierzących. Zgromadzenia te na długo pozostaną w naszej pamięci. Chwała niech będzie dla Pana Jezusa Chrystusa, że jest Ten sam wczoraj, dziś i na wieki (Hebr. 13:8).

Jacek Wałach

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Boża ochrona przy porodzie bliźniąt

Chciałabym opowiedzieć świadectwo na chwałę naszego Pana. Prawie trzy lata temu dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami bliźniąt. Ciąża była trudna. Od 6. miesiąca było cały czas ryzyko przedwczesnego porodu. Dzięki Bogu chłopcy rozwijali się bez żadnych problemów. W 36. tygodniu trafiłam do szpitala i miałam tam spędzić jeszcze tydzień, a następnie na 37. tydzień planowane było cesarskie cięcie. Dzieci były cały czas monitorowane. Badanie KTG nie wykazywało żadnych nieprawidłowości. Jednak same położne nie były pewne, czy słychać bicie serca obojga dzieci, czy tylko jednego. Kolejnego dnia pobytu w szpitalu, podczas badania, ordynator podjął decyzję o natychmiastowej cesarce. Mówił, że jest ogromne ryzyko, że zacznę rodzić naturalnie, a to zagrażałoby życiu dzieci. W ciągu pół godziny cesarka została wykonana. Pierwszy urodził się Wiktor, zapłakał, a później już go nie słyszałam. Następnie urodził się Dawid i również zapłakał. Lekarz zaczął mnie zszywać i w tym czasie podeszła położna, informując mnie, że na chwilę stracili pierwszego chłopca, ale że już jest dobrze, jednak jego płuca są nie do końca rozwinięte i muszą go natychmiast zabrać na oddział neonatologii. Jednak przez kolejne dni z chłopcami było wszystko w porządku. Obaj ładnie przybierali i po tygodniu mogliśmy wyjść do domu. Wiedziałam, że Wiktorek dostał tylko 3 punkty w skali Apgar (na możliwych 10). Jednak w tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, co mu się stało. Nikt mi nie wytłumaczył, a ja sama przez kilka miesięcy zmagałam się z nową sytuacją w domu. Po jakimś czasie zagłębiłam się w dokumentację medyczną. Zostało tam zapisane, że Wiktorek miał ciężką zamartwicę urodzeniową. Kiedy się urodził, był owinięty pępowiną. Jednak przez to, że KTG nie było wyraźne, położne nie miały pojęcia, co się dzieje. Przez to Wiktorek był niedotleniony, miał wiotkie mięśnie i nie reagował prawidłowo. Tylko dzięki Bogu powrócił do nas, wróciło również napięcie mięśni i zaczął prawidłowo funkcjonować. Kilka miesięcy po porodzie zaczęłam czytać, jakie są skutki tej zamartwicy: śmierć, niedorozwój ruchowy, umysłowy, zaburzenia rozwojowe i wiele innych… Ale dzięki naszemu WIELKIEMU, WSPANIAŁEMU BOGU, Wiktor jest okazem zdrowia. Nie ma żadnych zaburzeń, jest mądrym, zdrowym chłopczykiem. Dziękuję Bogu, że był, jest i będzie zawsze z nami. Czuwał wtedy na sali operacyjnej, jest z nami na co dzień i będzie na wieczność. Niech Was Bóg błogosławi, każdego kto będzie to czytał. CHWAŁA BOGU.

Wiola Chwiędacz

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Jam jest twój Bóg, uzdrawiam cię

Przez prawie dwa tygodnie miałam problemy z żołądkiem. Cokolwiek zjadłam, a nawet często, gdy coś wypiłam, pojawiał się ból, który przeszkadzał mi w codziennym funkcjonowaniu. Pewnego razu, na jednym z naszych zgromadzeń w zborze, brat podał na koniec pieśń: „Jam jest twój Bóg, uzdrawiam cię”. Poczułam, aby położyć z wiarą moją rękę na chore miejsce. Po kilku dniach zauważyłam, że objawy ustąpiły. Wierzę, że to był mój Pan, który się mnie dotknął i zupełnie uzdrowił. Chwała Panu niech płynie z mojego serca.

Natalia Mazur

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Bóg potwierdził swoje Słowo (Mal.3:10) i otworzył Okna Niebios

Chciałbym złożyć świadectwo, o tym, jak Bóg dotrzymuje swojego Słowa (Malachiasz 3:8-10).

Kiedy oddałem swoje życie Panu Jezusowi, mieszkałem wraz z rodziną w Niemczech i już wtedy, od dłuższego czasu, miałem problem z konsumpcjonizmem. Codziennie przesiadywałem na popularnych w Niemczech witrynach, w których dokonuje się zakupów przez internet, więc paczki przychodziły do domu bardzo często. W moim sercu, dzięki Łasce Bożej, miałem pragnienie, by być posłusznym Bogu, słuchałem taśm proroka, czytałem Biblię i wiedziałem, że Bóg wymaga oddania Mu dziesiątej części naszych przychodów (plonów). Miałem z tym problem, bo dość dobrze zarabiałem i kiedy liczyłem dziesiątą część tej sumy, przychodziły mi myśli, że za nią mógłbym kupić np. nowy samochód na raty i spłacił go w kilka lat. Miałem walki w głowie, ale w moim sercu było pragnienie czynienia tego, czego Bóg wymaga, lecz z drugiej strony były analizy finansowe i chęci zakupów przez internet. Nie mogłem sobie poradzić i poszedłem z tym przed Pana. Prosiłem, by dał mi siłę i chęci, by oddawać tę dziesiątą część z radością i przekonaniem.

Nigdy nie zapomnę tego, jak Bóg pracował nade mną poprzez usługę. Najpierw Brat Samuel, kiedy usługiwał, powiedział, że Bóg przecież nie potrzebuje do niczego naszych pieniędzy i wtedy zrozumiałem głębiej, gdzie leży mój problem. Jakiś czas później słuchałem kazania proroka, który mówił : „Wzywam każdego chrześcijanina do oddania Bogu dziesięciny”… i usłyszałem w sercu głos, który zadał mi pytanie…”Czy przyjmujesz proroka jako Boży głos, czy tylko wybierasz sobie, co ci pasuje, a co ci nie pasuje odrzucasz?”… I to było decydujące. Pamiętam zaraz potem, kiedy oddałem Bogu dziesiątą część, to tak bardzo się radowałem i po prostu spadł ze mnie ciężar, z którym się zmagałem.

Zaraz potem, Bóg potwierdził swoje Słowo (Mal.3:10) i otworzył Okna Niebios. Sprzedałem dom w Niemczech, a za te pieniądze, kupiłem dom w Polsce, w górach, i wyremontowałem go. Teraz mieszkamy w Polsce, w domu, który nie jest obciążony żadnym kredytem. W Niemczech raty za dom musiałbym jeszcze spłacać przez około 20 lat.

Dziękuję Bogu za to, że zawsze potwierdza swoje Słowo i że jest tak realny i żywy w moim życiu. Dziękuję za pragnienie, które wlał w moje serce, by być Mu (Słowu) posłusznym. Chwała tylko dla Pana płynie z mojego serca, bo to jest tylko Jego dzieło. Niech was wszystkich Bóg błogosławi.

                                                                                                                  Brat Jacek Fajkis

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Świadectwo uzdrowienia z alergii

Kilka lat po moim nawróceniu, kiedy miałem dwadzieścia trzy lata, pojawiły się u mnie symptomy alergii. Choroba przejawiała się katarem, opuchlizną gardła i bardzo mocnymi dusznościami, które przybierały na sile bądź słabły. Czasem były one tak silne, że z wielkim trudem mogłem oddychać, a każdy oddech był wyzwaniem. Gardło w środku było całe nabrzmiałe, przekrwione i poranione. Byłem już wtedy wierzącym, ponieważ mając osiemnaście lat nawróciłem się i przyjąłem Poselstwo Pana Jezusa Chrystusa, które Bóg posłał przez Swojego proroka Williama Branhama.

Poszedłem do przychodni alergologicznej, gdzie przeprowadzono mi testy. Badania wykazały u mnie alergię na wszystkie badane alergeny. Pamiętam zdziwienie personelu medycznego, kiedy sprawdzono wyniki badań – wskazywały na silną alergię. Wówczas, lekarz powiedział mi, że nie jest możliwe wyleczenie mnie z tej choroby i nigdy nie będę mógł być całkowicie zdrowy. Kiedy wychodziłem z przychodni, powiedziałem, że „ja w to nie wierzę”, „wierzę, że Jego ranami jestem uzdrowiony”.

Przez długi czas modliłem się w tej sprawie do Pana i wyznawałem swoje uzdrowienie. Jednak choroba wciąż nie ustępowała, a lekarstwa przepisane przez lekarza jedynie przynosiły krótkotrwałą ulgę.

Pomimo wszelkich uciążliwości związanych z chorobą, przez wiarę jeździłem na zgromadzenia, służyłem Panu oraz odwiedzałem wierzących nie bacząc na symptomy choroby, postępując we wszystkim tak, jak by ich nie było.

Kiedy byłem w odwiedzinach u pewnego brata w Chrystusie, on powiedział mi, że ma jedną z chustek, za którymi modlił się brat William Branham. Kiedy to usłyszałem, przyszła do mnie bardzo silna wiara i byłem pewny, że teraz wszystkie symptomy choroby odejdą. Wierzyłem, że jest to zgodne z Biblią, ponieważ w Dziejach Apostolskich nawet chustki lub przepaski, które dotknęły skóry Pawła, zanoszono do chorych i ustępowały od nich choroby. Poprosiłem o tą chusteczkę i udałem się z nią do pokoju, w którym mieszkałem. Klęcząc, przyłożyłem tą chustkę do swojego ciała i zacząłem się modlić. Powiedziałem Panu, że jeżeli mnie uzdrowi i te dolegliwości teraz odejdą, to będę Mu całym sercem służył i wszędzie będę mówił o Chrystusie. Poczułem jakby wielki ciężar spadł z mojego serca. Cieszyłem się i dziękowałem Panu za uzdrowienie. Zostałem doskonale uzdrowiony z alergii. Dziękuję Bogu, że Pan Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj dziś i na wieki. On jest Prawdziwym lekarzem.

          brat Daniel Mędrak