Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Świadectwo z afrykańskiej dżungli

Chciałem złożyć  świadectwo ku chwale Pana Jezusa Chrystusa. W sobotę 9 kwietnia 2022 roku usługiwałem na dwóch nabożeństwach w malawijskiej dżungli, oddalonej około trzech godzin od  Lilongwe, stolicy tego małego afrykańskiego kraju.Na drugim wieczornym spotkaniu złożyłem też świadectwo o tym, w jaki sposób, jako młody człowiek, przyszedłem do Pana Jezusa. Miało to miejsce 33 lata temu.   Bóg dotknął się na tym nabożeństwie serc młodych ludzi, z których wielu na końcu wyszło do przodu, wyznając swoją wiarę i pragnienie oddania się Bogu.  Około północy opuściliśmy to miejsce spotkań, bo przed nami była długa droga powrotna. Po kilku  minutach zauważyliśmy małą ciężarówkę, z której zeskakiwali młodzi ludzie, udając się wprost do pobliskiego leśnego jeziorka, w celu wodnego chrztu. Zatrzymaliśmy nasz samochód, aby zobaczyć ten chrzest. Skierowaliśmy światła samochodu na ciemną taflę wody, do której po krótkiej rozmowie z diakonami wchodzili ci młodzi ludzie, aby przyjąć chrzest w imię Pana Jezusa Chrystusa ( Dz. Ap. 2:38). Nagle na powierzchni wody, blisko chrzczonych osób, zauważyłem dziwnie poruszające się smugi wody. Zapytałem tamtejszych braci: “Co to jest?”. Odpowiedzieli ze spokojem: “To są  pływające węże, ale ponieważ się modliliśmy, to wierzymy, że wszystko będzie w porządku”.Tego dnia około 40 osób oddało swe serca Bogu i zostało ochrzczonych przez zaurzenie biblijnym chrztem. Chwała Bogu!

Jacek Wałach

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Uzdrowiony ze złośliwego guza migdałków

BŁOGOSŁAW DUSZO MOJA PANU, A NIEZAPOMNIJ  WSZYSTKICH DOBRODZIEJSTW JEGO. KTÓRY ODPUSZCZA WSZYSTKIE NIEPRAWOŚCI TWOJE ,KTÓRY UZDRAWIA WSZYSTKIE CHOROBY TWOJE.

Psalm 103

Chciałbym złożyć świadectwo na chwałę Pana Jezusa Chrystusa za cudowne uzdrowienie z raka migdałka.

W grudniu 2018 roku po wielu badaniach dostałem w końcu diagnozę: nowotwór złośliwy migdałka.

W styczniu miałem mieć operacyjnie usunięty guz i rozpocząć dalsze leczenie. Okazało się, że operacyjne usunięcie guza jest niemożliwe i może być zastosowana tylko silna chemia wraz z naświetlaniem. Miałem dostać 4 chemie i około 40 naświetleń. Pierwszą chemię miałem podaną 4 lutego i rozpoczęto naświetlania. Tego samego dnia urodziła mi się też wnuczka, która otrzymała imię Zoe i nie wiem dlaczego, ale powiedziałem wtedy, że ktoś się urodził, a coś umarło. Przez tydzień schudłem 4 kg. Po tygodniowym leczeniu, 11 lutego, poszedłem do onkologa na kontrolne badanie. Pani doktor zbadała mnie i ze zdziwieniem zawołała, że to niemożliwe, po prostu niemożliwe, ale tam nie ma żadnego guza!

Po czym dalej próbowała go znaleźć w moim gardle. Byłem tam razem z żoną i ona powiedziała lekarce, żeby go tam dalej nie szukała, bo go tam nie ma, dlatego że Pan Jezus już go usunął, a ja schudłem akurat 4 kilo, tyle ile ważył ten guz.

Mina pani doktor była nie do podrobienia. Była w takim szoku, a wyraz jej twarzy pokazywał jakby złość, że cały jej plan leczenie zawalił się.

Oczywiście przez cały ten czas wierzący modlili się za mnie. Moja córka cały czas modliła się, aby Pan Jezus Chrystus ochronił mnie od wstrzykiwania chemii i jej modlitwa została wysłuchana, bo chemia nie była mi już podawana. Chemia, którą miałem dostać, to sam metal, który strasznie niszczy cały organizm, ale Pan nasz kochany uchronił mnie od tego.

Przez ten cały czas nie czułem tej choroby w swoim ciele, chociaż cierpiałem z bólu okropnie, ale odczuwałem to tak, jakby ta okrutna choroba była obok mnie.

Leszek Mosz

Kategorie
Świadectwa-społeczność

Pan Bóg przywrócił mi moje włosy

Składam to świadectwo dla chwały Bożej o skuteczności modlitwy.

Bardzo ciężko przechodziłam covid w 2020 roku. Mój stan był bardzo poważny. Mój organizm walczył z chorobą i wszystkimi jej objawami. Byłam już na granicy życia i śmierci. Dzięki Bogu walczyła też za mnie w modlitwie Boża rodzina!

Po jakimś czasie, gdy już zaczęłam funkcjonować, pojawił się nowy problem. Zaczęły mi garściami wypadać włosy z głowy. Ile razy czesałam się, długie pasma włosów jakby same wychodziły. Była to ogromna trauma. Zawsze miałam długie i gęste włosy, ponieważ ich nie obcinałam. Kieruję się Słowem Bożym napisanym w 1 Liście do Koryntian, w 11. rozdziale, aby kobieta tego nie robiła.

Szatan podsuwał mi różne negatywne myśli: „Po co walczyć o kilka kosmyków włosów…”. Stosowałam też różne specyfiki. Niestety z marnym rezultatem.

Pewnego dnia przyszło do mnie silne pragnienie, aby być pomazaną olejkiem wg Listu Jakuba 5, z modlitwą w imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Nawiasem mówiąc byłam kiedyś świadkiem, jak pewna siostra upadła na rozgrzaną blachę od pieca i doznała silnych głębokich poparzeń. Poprosiła szybko o modlitwę z pomazaniem olejkiem i Pan ją zupełnie uzdrowił! Właśnie to mi Pan przypomniał i sama poprosiłam braci na nabożeństwie, aby w ten biblijny sposób pomodlono się za mnie. Zaraz po modlitwie zostałam napełniona takim Bożym Pokojem i nową siłą z Bożego Słowa. Poczułam dosłownie jak wszystkie komórki na mojej głowie wracają do życia! Wróciła mi radość, a przygnębienie odeszło. Słowo Boże zaczęło pracować w moim wnętrzu i stało się skuteczne. Od tego czasu Bóg zaczął przywracać mi moje włosy! Tak jak Jobowi (Księga Joba 42) przywrócił w dwójnasób wszystko, co stracił. Chwała Panu Jezusowi Chrystusowi za to doświadczenie, które jeszcze bardziej mnie przekonuje, że bez Jego wiedzy nawet włos z naszej głowy nie spadnie.

siostra Elżbieta

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Doszedłem do końca mojej drogi

Chciałbym złożyć świadectwo na chwałę naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Chcę zaświadczyć o tym, jak On mnie wzmocnił w czasie, gdy chciałem opuścić Jego drogę i jak potwierdził mi potem, że jestem na właściwej drodze i że to jest dla mnie przygotowana droga. 

Mimo mojego młodego wieku nasz Pan Jezus Chrystus pokazał i objawił mi wiele wspaniałych spraw i rzeczy, za które jestem dziś naprawdę wdzięczny. Po moim chrzcie w 2013 roku leżało mi bardzo na sercu, by móc w jakikolwiek sposób służyć Bogu. Nie miałem jednak niczego specjalnego w swoich myślach. Jednak była we mnie zawsze ta świadomość, że chrzest to był tylko początek mojej drogi, a nie koniec. A więc próbowałem robić wiele rzeczy. Zmuszałem się do czytania Biblii, bo wiedziałem, że powinienem czytać Biblię jako dobry chrześcijanin. Zmuszałem się do słuchania kazań, bo wiedziałem, że powinienem słuchać kazań. I tak to trwało przez wiele lat mojego życia. Jako młody człowiek, od 15. do 21. roku życia, przechodziłem stany depresyjne. Nie było we mnie żadnej motywacji do niczego i w taki sposób oddalałem się od Boga. Kiedy przyszedł COVID i z nim połączone restrykcje zakazu spotykania się, dobiło mnie to jeszcze bardziej. Wydawało się, że nie ma dla mnie już żadnej przyszłości. Jednak mimo tego wszystkiego, zawsze było we mnie Coś, co trzymało mnie od wewnątrz. Był to taki łagodny, cichy Głos w sercu, który mnie napominał i przypominał, kim tak naprawdę jestem.

Niedawno jednak nadszedł taki moment, który ostatecznie odmienił moje stare życie. Odczuwałem wielką gorycz i zniechęcenie, bo tyle lat próbowałem znaleźć swoją pozycję i swój dział w szeregu życia dla Pana Jezusa Chrystusa, a ciągle nic nie znalazłem. W końcu któregoś dnia poszedłem do piwnicy i z płaczem usiadłem na zimnych kafelkach, mówiąc: „Nie wiem Panie, czego ty ode mnie wymagasz. Tyle lat szukałem swojego miejsca i nie znalazłem go. Nie potrafię już tego wytrzymać, Panie. Nie potrafię już dalej iść tą drogą. Jeżeli ty nie użyjesz moich talentów, to dam je światu. Odchodzę. Nie potrafię iść tak dalej”.

Chciałem tylko przypomnieć, że już wcześniej próbowałem wielu rzeczy i angażowałem się w wiele organizacyjnych spraw. Jednak nigdy nie doświadczyłem tam jakiejkolwiek długotrwałej satysfakcji.

Kiedy wypowiedziałem tamte słowa, siedząc na zimnej podłodze, usłyszałem ten cichy Głos, który odezwał się do mnie, mówiąc słowa Ewangelii Jana z 6. rozdziału, 68. wersetu: „Panie! Dokąd mamy pójść. Tylko ty masz słowa żywota wiecznego”. To była Głębina, która przemówiła do Głębiny. Wiem, że to był mój Pan Jezus Chrystus, który mnie widział, siedzącego tam w tej piwnicy, gotowego do opuszczenia Prawdy i Jego drogi. To był dla mnie kluczowy moment i potwierdzenie, że mam inną przyszłość, że Bóg ma dla mnie przygotowaną drogę. Nigdy wcześniej nie byłem tak pewny tej sprawy jak wtedy. Od tego momentu nie wątpię już w moją przyszłość i Jego działanie w moim życiu.

Chcę właśnie teraz zaświadczyć ci o tym, młody człowieku, że ten świat nie da ci nic, co zaspokoiłoby twoje najgłębsze pragnienia. Może na jakąś krótką chwilę poczujesz się dobrze. Lecz to, co liczy się najbardziej, to koniec naszej drogi.

Wiem, że my młodzi ludzie, absolutnie niechętnie myślimy albo mówimy o jakimkolwiek końcu, bo przecież dla nas życie dopiero się zaczęło. W sile młodego wieku chcemy żyć i cieszyć się rzeczami, które oferuje nam ten świat. A tych rzeczy jest mnóstwo: gry komputerowe, dziewczyny, przyjaciele, alkohol, zabawy, podróżowanie i tak dalej. Nie pisałbym o tym, gdybym tego wszystkiego już sam nie spróbował. Mogę zaświadczyć wam z ręką na sercu, że nie ma w tym wszystkim nic, co dałoby wam długotrwałą satysfakcję.

Chciałbym na tym zakończyć i podziękować mojemu Panu i Zbawicielowi, że widział mnie w tej sytuacji i odpowiedział mi na moje najgłębsze pragnienia. Nie ma lepszego miejsca dzisiaj niż być w Słowie Bożym i w Poselstwie na tę godzinę. 

Niech Pan pobłogosławi was wszystkich, którzy znaleźliście czas, by przeczytać to świadectwo. Niech ono służy dla uwielbienia naszego wspaniałego Pana Jezusa Chrystusa i podbuduje niejedną duszę. 

Chwała Panu. Niech was Pan obficie błogosławi.
 
Daniel Tomanek

Kategorie
Aktualności Świadectwa-społeczność Uncategorized

Świadectwo nawrócenia

Chciałabym złożyć świadectwo o moim nawróceniu, na chwałę Pana Jezusa Chrystusa, aby więcej ludzi mogło usłyszeć o Jego działaniu.

Sama wiem, że gdyby w moim życiu wielu ludzi nie dawało świadectwa o Bożej mocy, to nie wiem, czy kiedykolwiek bym o tym usłyszała i w Niego uwierzyła.

Odkąd pamiętam, na temat Biblii i Boga, mogłam wiele słyszeć, bo wychowywałam się we wierzącej rodzinie.
Jednak będąc dzieckiem podatnym na wpływy otoczenia, bardziej wierzyłam w to, że będąc jak ten świat, moje życie będzie lepsze, łatwiejsze i przyjemniejsze.
Nigdy nie rozumiałam, co to znaczy: “odpocząć w Bogu” lub
“Gdzie duch Pana, tam wolność”. (2 Kor. 3:17)

Było dla mnie rzeczą niepojętą odpocząć, czytając Boże Słowo, bo traktowałam Je dosłownie jak „zbiór zasad
i nakazów”, jako coś, co jesteś zmuszony zrobić. Nie mogłam zrozumieć, gdzie w tym wszystkim była wolność.

Był to jeden z powodów, dlaczego tak długo nie chciałam nawet zacząć czytać Biblię na poważnie. Nie czułam się też wystarczająco dobra do tego, bo moje życie znacznie odbiegało od tego, jak żyje prawdziwy chrześcijanin, więc
zostawiłam tę sprawę.

Ale mimo tego, że broniłam się przed tym, to jednak zawsze w mojej duszy było pragnienie wolności, szczęścia i miłości między ludźmi.
Właśnie z tego powodu, Bóg zaczął powoli działać w moim życiu.


Okres przejścia do szkoły średniej nie był dla mnie najłatwiejszy. Straciłam wtedy garstkę najważniejszych dla mnie osób z grona przyjaciół, które były mi bardzo bliskie. Idąc do nowej szkoły, byłam całkowicie sama, a na nowe znajomości nie chciałam się nawet otworzyć. Zaczęłam też w tym czasie słuchać bardzo ciężkiej muzyki, i choć wtedy wydawało mi się, że ona mi pomaga, to jednak tak naprawdę tylko pogarszała mój ówczesny stan.
Nigdy nie wierzyłam w numerologię, ale była pewna rzecz, która nie dawała mi spokoju w tamtym czasie. Przez kilka miesięcy notorycznie natrafiałam na tę samą liczbę: “37”.
Z ciekawości zaczęłam szukać jej znaczenia, a w Internecie wiele pisało o tym, że to liczba wskazująca na Boga, na pełnię i doskonałość.
Nie chciałam jednak na tym polegać, więc usiłowałam to ignorować. Na próżno jednak, bo za każdym razem, gdy ją widziałam, słyszałam taki
cichy, spokojny głos w głowie, który nakłaniał mnie, żeby przyjść do Boga, do czytania Słowa.
Nie chciałam jednak od razu się temu poddać i dopiero wtedy, gdy czułam się najgorzej psychicznie w całym moim życiu, stwierdziłam, że nie mam nic do
stracenia i w połowie października zaczęłam czytać Boże Słowo.
Od tamtej pory Bóg prowadzi mnie przez życie i każdego dnia kształtuje, zmienia mnie na lepsze.
Wciąż uczy mnie, jak wielka jest Jego ŁASKA. Pokazuje, czym jest to prawdziwe
odpocznienie, i że naprawdę to Pan Jezus jest naszą wolnością. Obdarzył mnie pokojem duszy, pokazał i wciąż pokazuje, jak wielką moc MA w moim życiu.
Chciałabym zachęcić wszystkich młodych ludzi, którzy to czytają, aby nie podążali za światem, ale za Tym, co naprawdę może dać wam prawdziwe odpocznienie, szczęście, wolność i miłość. Wierzę w to, co mówi Słowo Pana z
Ewangelii Jana 6:37-39:

„Wszystko, co mi daje Ojciec, przyjdzie do mnie, a tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz;

Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał.

A to jest wola tego, który mnie posłał, abym z tego wszystkiego, co mi dał, nic nie stracił, lecz wskrzesił to w dniu ostatecznym”.

To Bóg mnie znalazł. Nie ja Jego.

Magdalena Pers

Kategorie
Aktualności Świadectwa-społeczność Uncategorized

Uzdrowienie z zapalenia opon mózgowych

Chciałam złożyć świadectwo dla Bożej chwały i powiedzieć, że Bóg jest wczoraj i dziś ten sam.

Końcem listopada 2023 roku przez dwa tygodnie zmagałam się ze zwykłym przeziębieniem, które potem ustało. Jednak po kilku dniach zaczęłam odczuwać mocny ból głowy, który nasilał się z dnia na dzień. Nie działały już żadne tabletki. Ogólnie bardzo źle się czułam, aż w końcu zaczęłam tracić kontakt z otoczeniem.

Dnia 5 grudnia karetka pogotowia zabrała mnie do szpitala, ponieważ nie byłam już świadoma tego, co się ze mną dzieje i tego, co przebiega wokół mnie. Ból był tak silny. W szpitalu stwierdzono bakteryjne zapalenie opon mózgowych i ostre zapalenie zatok. Wynik cytozy, czyli badania płynu mózgowo-rdzeniowego, wykazał przekroczenie normy o 9401/ul, norma wynosi 5 jednostek(5/ul). Zaczęła się walka o moje życie. Przebywałam w izolatce, ponieważ była to choroba zakaźna. Przez cały tydzień nie byłam w stanie wstać z łóżka, nie przyjmowałam posiłków i miałam non stop podłączane kroplówki. Nie dawałam rady zupełnie nic robić koło siebie. To był bardzo trudny czas dla mnie. Cały personel na tym oddziale był wymodlony, a ręce lekarzy kierowane przez Pana. Otaczali mnie niesamowitą troską i współczuciem.

Mój kochany mąż, gdy przychodził do szpitala mówił mi, ile osób modli się i wstawia za mnie. Dla niego też było to bardzo trudne.

I wiecie, modlitwa ma ogromną moc, przenosiła mnie ponad wszystkim. W każdym dniu odczuwałam jej siłę. 

Po kilku dniach przewieziono mnie na laryngologię, gdzie wykonano zabieg przekłuwania zatok, kolejną punkcję, kolejne badania i kolejne kroplówki. 

Ale Boża łaska była taka wielka i Pan z dnia na dzień przywracał mi nowe siły. Po tygodniu zaczęłam powoli wstawać i już z pomocą opiekunki mogłam zajść do łazienki. Pani doktor parę razy uświadamiała mnie, że mogłam umrzeć. Wtedy zdałam sobie sprawę z powagi choroby i wiedziałam, że tylko Pan Jezus może mi pomóc.

Cytoza spadła do 140/ul i przed świętami wypisano mnie do domu, z zaleceniem dalszego leczenia kroplówkami w ośrodku zdrowia.

W dzień wypisu do domu, stwierdziłam na wizycie, że w ogóle nie słyszę na jedno ucho. I znowu powróciły badania, kontrole, wyniki i diagnoza – głuchota na lewe ucho. Siedząc przed gabinetem, nie słysząc, a widząc na kartce tą diagnozę: ”głuchota całkowita”, powiedziałam: “O nie, diable, tej przesyłki już nie przyjmuję”. Chociaż lekarz powiedział, że po zapaleniu opon mózgowych często tak się dzieje, i że tak raczej zostanie, a jedynie mogą założyć mi potem implant, to wiedziałam, że ostatnie zdanie należy do Boga.

Po powrocie bardzo trudno było funkcjonować, ponieważ każdy słaby dźwięk i głos odczuwałam jak jeden huk w mojej głowie.

Ale mój Bóg jest realny i żywy, On specjalizuje się w trudnych sytuacjach.

Nie mogłam jeszcze przyjść do zboru, aby uczestniczyć we Wieczerzy Pańskiej, ale nie wiedziałam o tym, że mąż przyniesie mi kawałek chleba z Komunii. On wiedział, że tak bardzo chciałam tam być. I muszę powiedzieć to jako świadectwo, że od tego czasu, każdego dnia realnie czułam, jak wraca mi zdrowie. To było cudowne i namacalne, że jest w tym moc do uzdrowienia. Delikatnie zaczęłam słyszeć na lewe ucho i codziennie szło to ku lepszemu.

Po kilku dalszych kontrolach, na ostatniej wizycie lekarz stwierdził z zaskoczeniem, że z uchem jest wszystko w  porządku i słuch wrócił zupełnie do normy. Powiedziałam mu, że wierzę w cuda i Bóg to właśnie uczynił.

Pan Jezus Chrystus – Lekarz uzdrowił mnie całkowicie i doskonale. Darował mi kolejną łaskę i kolejne dni życia. Z wdzięcznością chcę Go za to uwielbiać i oddawać Mu chwałę.

Wszystko możliwym jest, tylko Mu wierz.

Marzena Heller

Kategorie
Świadectwa-społeczność Uncategorized

Uzdrowienie przez wiarę

Chciałam złożyć świadectwo ku chwale naszemu Bogu.

W zeszłym roku we wrześniu 2023 r. miałam zabieg pod stopą – wycięcie odcisku z korzeniem. 

Po tym zabiegu rana cięcia ładnie się zagoiła, ale zostało zgrubienie na gładkiej skórze i ból był coraz silniejszy do tego stopnia, że nie mogłam już stawać na to miejsce i  zaczęłam kuleć.

Przedłożyłam tę sprawę na modlitewnym u nas w zborze.

Po jakimś czasie sama wyjęłam korzeń z tego miejsca, ale zmian nie było.

Pewna siostra z naszego zboru z troski zapytała mnie:” Jak tam twoja stopa?” .

A potem powiedziała : “Wiesz, to samo może wyjść”.

Wiecie, to było dla mnie Słowo obietnicy. Zobaczyłam, że Bóg użył moją siostrę, by mi dodać wiary do przyjęcia Bożego uzdrowienia. Za miesiąc (14 sierpnia 2024) zbliżała się moja wizyta u chirurga, ale wciąż wierzyłam, że to może wyjść przed wizytą u lekarza. 

Oczywiście, diabeł używał ludzi, by mnie odwieść od wiary. Dzięki Bogu, nie zważałam na te mowy. Zaczęłam dziękować Bogu za uzdrowienie mojej stopy, chociaż oczy widziały zupełnie coś innego.

Wyjechaliśmy z mężem na urlop. Był to  trudny czas do chodzenia z moją obolałą stopą. Pewnego dnia miejsce odcisku zaczęło się powiększać, przyjmując kształt stożkowy. Ten czubek był na zewnątrz, oddalony od stopy. Teraz jeszcze trudniej było stąpać, ale coraz mocniej wierzyłam…  że to  może wyjść samo, bez chirurga.

Wróciliśmy z urlopu do domu i zdjęłam pęsetą to “coś” spod stopy. Zostały dwie wielkie dziury.

Pan tak dobry i łaskawy jest dla mnie. Wyszło wszystko spod stopy, co mi przeszkadzało. A po dwóch dniach pod stopą nie było ŻADNEGO ŚLADU (!!!) po odcisku, korzeniach itp.

Odwołałam wizytę u chirurga.

Pan jest wspaniały i cudowny! Nasz Bóg jest żywy, zawsze zdąży na czas. 

Wszystko możliwym jest – tylko Mu wierz! Jestem Bogu wdzięczna, że ON ma mnie w Swym ręku.

Wszystko, co Jego jest – jest też moje! Chwała Mu za to.

Beata Gałka